Kilka lat temu wybrałem się na spotkanie promujące narzędzie wspierające studentów w wyborze pracy zawodowej.
Narzędzie i ja
Narzędzie zostało „skonstruowane” na uniwersytecie przy wsparciu organizacji przedsiębiorców.
a byłem najzwyczajniej w świecie ciekawy narzędzia.
Były tłumy
To spotkanie cieszyło się ogromnym zainteresowaniem. Na pewno pomógł fakt organizacji prezentacji podczas eventu „dni kariery”.
Zanim spotkanie rozpoczęło się na dobre, konieczne było dostawienie krzeseł.
I oto on – Prezes J.
Po krótkim powitaniu przyszła kolej na prezesa pana J.
Ciekaw byłem, jak sobie poradzi, ponieważ wiedziałem, że właśnie wrócił z nart.
Zaczął dosyć żwawo, lecz po pierwszych 2-3 minutach już wiedziałem, że nie zna prezentacji, która była przygotowana dla niego tragicznie.
Cała masa tekstu ewidentnie przekopiowana z sieci. Pan J. przeklinał kilka slajdów i odłożył pilota. Dalej kontynuował swoje wystąpienie niczym wytrawny muzyk improwizujący. Salę zaczęli opuszczać słuchacze.
Myślę, że to nie był wypadek przy pracy. Miałem okazje widzieć Pana J. podczas innego wystąpienia. Było podobnie.
Co jest z tymi prezentacjami?
Wystąpienie publiczne to poważne wyzwanie i wyróżnienie.
I… (najkrótsze pytanie)
A co, jeśli z wystąpieniem wiąże się komunikowanie zmian?
Czy można sobie pozwolić na takie lekceważenie odbiorców?
To o Tobie?
Ile razy odczuwałeś niedosyt po swoim wystąpieniu?
A może to jeszcze przed Tobą?
Rozważ, czy nie byłoby dobrze przygotować się do tego typu wyzwań wcześniej?
Rozwiązanie
Rozwiązaniem może być warsztat, jaki prowadzimy wspólnie z Jarosław Rubin, PhD . Szczegóły w komentarzu.
Epilog
PS. Narzędzie nie przetrwało próby czasu.